Tego dnia w 1919 roku w Synagodze Wielkiej w alei Kościuszki w Łodzi Julian Tuwim poślubił miłość swojego życia Stefanię Marchew - swoją rówieśniczkę urodzoną w 1894 roku w Tomaszowie, w zasymilowanej zamożnej żydowskiej rodzinie.
Tak wspominano to wydarzenie: Pamiętam dzień ich ślubu z Łodzi. Ona – urocze zjawisko, królewna z bajki, on nieprzytomny ze szczęścia…
Poznali się w 1912 roku na ulicy Piotrkowskiej. On - zakochany bez pamięci, zatracił się zupełnie w swojej miłości do Stefy. Wspominał po latach w jednym z listów:
„Byłem niczym. Raczej czymś ujemnym, niepewnym, niepokojącym. Bez pieniędzy, bez „imienia”, z całą furą defektów. I oto takiemu „chłopcu z Łodzi” oddałaś cudowne, słodkie, kwitnące życie swoje!”
Po ślubie w łódzkiej synagodze odbyło się wesele w Warszawie, w której spędzili czas międzywojnia, opływając w dostatku.
W 1939 wyemigrowali z Polski. Powrócili do niej w 1946 roku. Swoich dzieci nie mieli. Adoptowali żydowską sierotę Ewę. Tuwim odszedł w 1953 roku. Stefania przeżyła go o 38 lat. Po swojej śmierci w 1991 roku spoczęła u boku męża na Wojskowych Powązkach.
A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa…